Jestem 30-letnią panną i nie dostaję od państwa nic. W czym dzieciate są lepsze.
Według Anity 800 zł na każde dziecko to rozdawnictwo kosztem innych.
Kiedy słyszę o tym, że jedna władza jest lepsza od innej, bo rozdaje pieniądze, to aż mi się w żołądku przewraca. Ludzie nie rozumieją, że żaden rząd nie ma własnych pieniędzy. Jeśli coś komuś wypłaca, to zawsze kosztem innych, którzy muszą się na to zrzucić. Trafiłam właśnie na wyniki sondażu, z którego wynika, że tylko 30-kilka procent Polaków to rozumie.
Cała reszta zupełnie nie ogarnia, co to są podatki i że wydatki z budżetu są finansowane przez nas wszystkich. Nigdy nie przez polityka, który to obiecuje. Pomysł 800 zł na każde dziecko jest na to najlepszym dowodem. Rodzice się cieszą, bo wreszcie ktoś ich wspiera, ale nie zastanawiają się jakim kosztem.
Ofiarą tej sytuacji są osoby takie, jak ja, które nie dostają złamanego grosza. Ale podatki płacą coraz wyższe.
Zaraz ktoś mi powie, że przecież stawki nie wzrosły. Oficjalnie może nie, ale zdrożało naprawdę wszystko, o czym tylko pomyślę. A im wyższa cena, tym większą część zabiera państwo. Każdy powinien sobie porównać, ile wydawał na życie kilka lat temu, a ile dziś. Droższe paliwo, jedzenie, usługi, prąd, woda, czynsz. Co za tym idzie – więcej pieniędzy z podatków.
Obawiam się tylko, że osoby otrzymujące różnego rodzaju świadczenia i tak będą zadowolone. Bo one tego raczej nie odczuły. Może też wydają więcej, ale jak się dostaje 500 czy 1000 zł miesięcznie gratis, to jakoś budżet domowy się domyka. W przypadku osób takich jak ja sytuacja naprawdę wygląda tragicznie.
Mam 30 lat, jestem panną, nie mam dzieci. Mnie państwo w żaden sposób nie pomaga, ale coraz głębiej sięga do mojej kieszeni.W czym dzieciate są lepsze ode mnie? – aż chciałoby się zadać takie pytanie. I okazuje się, że we wszystkim. Bogacą się kosztem samotnych, bezdzietnych, pozostających w związkach nieformalnych. My płacimy podatki, a one to konsumują. Uważam to za przejaw dyskryminacji, a na pewno potwornej niesprawiedliwości.
Mieszkam z chłopakiem bez ślubu i każdego dnia musimy walczyć o przetrwanie. Jako konkubenci nie mogliśmy nawet skorzystać z pomocy przy zakupie mieszkania. Potomstwa się nie doczekaliśmy i raczej nie planujemy, więc 800+ też nam nie skapnie. Rozumiem, że państwo promuje dzietność, ale dlaczego kosztem nas?
Kolejne grupy dostają różnego rodzaju benefity, teraz dojdą też emeryci, a w naszych portfelach coraz mniej.
Czuję się przez to jak obywatelka drugiej kategorii. Rząd ma mnie gdzieś, bo jego zdaniem prowadzę jałowe życie. Przychodzi pod osłoną nocy, żeby wyjąć mi z portfela ciężko zarobione pieniądze i dać je innym. Zupełnie za nic, bo urodzenie dziecka to chyba nie jest jakiś wielki wyczyn. To prowadzi do sytuacji, że młode rodziny stają się coraz mniej samodzielne.
Strach pomyśleć, co się stanie, kiedy za kilka lat budżet runie i skończą się te profity. Ludzie nie dadzą sobie rady, bo państwo zdąży ich rozleniwić. Nie przemęczajcie się, my wam damy na przeżycie. To mniej więcej oznacza 800 zł na każde dziecko. Wielu da się skusić, choć do tej pory nie myśleli o rodzicielstwie.
Komentarze